Dwa filmy o tych samych bohaterach na dzisiaj: "Przed wschodem słońca" (1995), "Przed zachodem słońca" (2004)

Dzisiaj mam dla was dwa filmy, które warto obejrzeć, ze względu na fakt, że oglądając obydwa w krótkim odstępie czasowych czujemy się jakbyśmy oglądali serial. A to dwa filmy. Proste.

Pierwszy z nich to nakręcony w 1995 roku 'Przed wschodem słońca'
Fabuła nie jest skomplikowana, jednak wystarczająco urocza aby zrobić z niej film. Dwójka młodych ludzi, francuska studentka Celine i Amerykanin Jessie spotykają się w pociągu z Budapesztu do Paryża. Chłopak z dziewczyną zaczynają gadać wpatrując się w skaczący za oknem krajobraz. Pociąg jedzie wolno, więc mają chwilę aby wymienić oczywistości i podjąć nieco bardziej barwne tematy. Jeśli ktoś z was był kiedyś w podróży solo,  odnajdzie w tych rozmowach wiele zdań, które na pewno zostały przez was kiedyś wypowiedziane.  Pseudofilozoficzne gadki o niczym, mądre zdania o głupich sprawach.

Para przyjaciół tak się świetnie czuje w swoim towarzystwie, że wyskakują z pociągu w Wiedniu i postanawiają spędzić razem cały dzień (z nocą). Rano każde odjeżdża w swoją stronę. Poprzysięgają, że spotkają się za rok. Jako, że jest rocznik dziewięć-pięć nie wymieniają maili ani numerów komórki. Po prostu umawiają się w konkretnym miejscu w konkretnym czasie.


Tak właśnie zaczyna się i kończy pierwszy film. Fajnie, fajnie ale...

Nadchodzi rok 2004, a Richard Linklater postanawia nakręcić film o tym, co z naszymi bohaterami dzieje się w ich dorosłym życiu- 'Przed Zachodem Słońca', bo parka ma czas tylko do Zachodu słońca, logiczne.
Nieprawdopodobne? A jednak.

 Koniec ze studencką naiwnością. Kolejny raz nasi bohaterowie spotykają się (przez przypadek!) w Paryżu już jako poważni ludzie z bagażem doświadczeń.
I tym razem spędzają razem dzień, prowadzą konwersacje o życiu i problemach.
Podobnie jak w filmie '95, nie ma szalonych zwrotów akcji. Głównymi bohaterami są Francuzka, Amerykanin, rozmowa i miasto Paryż.

Ciekawe doświadczenie obejrzeć sobie obydwa filmy jeden po drugim. Trochę jak serial, tylko aktorzy faktycznie są starsi i dojrzalsi.
Polecam, choć Oskara bym nie dała (gdybym była członkiem Akademii)

w-co-sie-gapic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz