Zbiór opowiadań na dziś- Wszystko jest Względne

(Dywagacje w pierwszej części posta wyszły nieco przydługie.Jeśli nie macie ochoty na jałową gadkę a konkretną rekomendację- przewińcie w dół do pogrubionego na fioletowo tytułu)

Jałowa gadka:
Panuje takie powszechne przekonanie, że książka (i ogólnie słowo pisane) to forma artystyczna najbardziej intelektualnie 'ważna'. Że czytanie książek to zajęcie dla osób naturalnie inteligentnych, w związku z czym zagłębianie się w lekturze o dobrze poprowadzonej narracji i alegorycznym przesłaniu zapewnia  drogę do intelektualnego zbawienia.
Nie sposób się nie zgodzić, że wielcy pisarze tworzyli, i wciąż tworzą, dzieła tak wybitne, że aż nieprawdopodobne; stworzone w sposób który sugeruje nieziemski, zesłany od Wyższej Siły talent lub długie lata pracy nad tekstem. Jako wielka fanka literatury rosyjskiej mogę jedynie rzucić kilka tytułów ('Mistrz i Małgorzata', 'Bracia Karamazow', 'Lolita'), a pewnie natychmiast zaczaicie o co chodzi.
Książki są, były i będą najpiękniejszą, moim zdaniem, formą przekazywania dorobku kulturowego i naukowego, niech to będzie jasne. Dzisiaj jednak chciałam poruszyć kwestię innej roli książek- moim zdaniem BARDZO niedocenianej.
Zanim jednak przejdę do sedna i pozycji na dziś: zdjęcie ze ściany biblioteki w New Jersey:


(odrobina patosu jeszcze nigdy nikogo nie zabiła.)

O czym było? Aha. Chodzi mi o to, że książki, tak jak głupie filmy, tak jak gazeta 'Cosmopolitan',  tak jak gry na komórce,  mogą również służyć za odmóżdżający czasoumilacz. Tak jak nie ma nic złego w oglądaniu 'Rozmów w Toku' po pracy, tak nie ma też nic złego z czytaniu po pracy 'Zmierzchu'. Jesteśmy zmęczeni, chcemy się po prostu zrelaksować i bez stresu oddać mało męczącej rozrywce.
'Rozmów w Toku' raczej nie można zaliczyć do gatunku poważnych programów publicystycznych. Tematyka odcinków jest raczej luźna (' mam 16 lat i spałam z 200 facetami'), a wtedy kiedy nie jest luźna ('mam dzieci z księdzem') to Ewa prowadzi rozmowę w bardzo casualowy sposób. Widzowi trudno jest uwierzyć w wiarygodność postaci ze względu na bzdury jakie zdarza im się wygadywać, ale ogólne wrażenie jakie program pozostawia jest pozytywne: wydaje nam się, że dowiadujemy się czegoś o życiu innych ludzi i społeczeństwa w ogóle wzbogacając swoje życie o nowe informacje.
Co nie jest prawdą, bo program nie wzbogacił naszego życia w żaden sposób. Dostarczył nam jedynie rozrywki na 50 minut.
Jeśli oglądamy 'Rozmowy w Toku' przez 50 minut nikt nie ma prawa się do nas przyczepić. Jeśli sięgamy na te 50 minut po 'Księżyc w Nowiu' ,na ten przykład,  NIEUCHRONNIE narażamy się na podśmiechujki i mało fajne etykiety.
Bardzo mnie to irytowało kiedy byłam w trakcie czytania Sagi. Długo broniłam się przed sięgnięciem po Zmierzch, przede wszystkim dlatego, że jestem ogromną fanką Harrego Pottera, a w internecie pełno było głosów, że Zmierzch to nowy HP. Denerwowało mnie to, więc trzymałam się od wampirów jak najdalej.
Aż w końcu któregoś dnia moja koleżanka ze studiów dostała na urodzin pierwszą część właśnie. Jako jedna z tych osób, które czytają książki na tyle rzadko, żeby uważać, że jeśli lektury w szkole były nudne, to wszystkie książki muszą być- po prostu mi ją oddała.
I wpadłam. Szczęśliwie dla mnie, że nie byłam w trakcie sesji ani niczego podobnego. Tydzień później zamykałam ostatnią część. Ludzie pytali- co robiłaś w weekend? Czytałam 'Zmierzch'.
I wtedy padało ( bo byłam wtedy w Anglii): 'Oh, Twilight? Ok'. I tyle. A potem już nigdy nie dzwonili.

Czy lektura zmusiła mnie do refleksji? Nie. Za to  świetnie się bawiłam.
Każdy z nas ogląda głupie filmy i seriale w telewizji, po prostu dla relaksu. Czytanie mało ambitnych książek w tym samym celu nie powinno być- a jest- powodem do dyskryminacji. Czytanie Harlequinów też nie powinno.

 Rekomendacja na dziś:

Zbiór opowiadań : Stephen King- Wszystko jest Względne

Nie zaliczałabym Stephena Kinga do autorów pokroju Stephanie Meyer, ale też i nie do autorów pokroju Garcia Marquez-a.

To jeden z tych pisarzy, których moim zdaniem czyta się ciągiem (książka po książce), a potem ma się ich dość na parę lat. Tak jak John Grisham i Harlan Coben. Sekret polega na tym, że świetnie potrafią wciągnąć czytelnika w fabułę, więc kończąc jedną książkę chcemy więcej. Sięgamy po następną i następną ale po czwartej mamy już dość prawników i rozpraw sądowych (Grisham) czy zawikłanych, rodzinnych zbrodni (Coben). Jeśli miałabym wybrać słowa-klucze dla Kinga byłyby to : pick-up, przedmieścia i supermarket. Tak po amerykańsku.

Dlaczego sięgnęłam po 'Wszystko jest Względne'? Bo zobaczyłam w kinie 1408, film o ziomku, który melduje się w hotelu w którym ponoć straszy.  Podchodzi do duchów nieco sceptycznie, jednak to co zastaje  w hotelowym pokoju zmusza go do zmiany nastawienia.

Fabuła nie jest skomplikowana, ale film spodobał mi się na tyle, że postanowiłam sięgnąć do źródła inspiracji scenarzysty. Okazało się, że było nim  opowiadanie Kinga z tomu 'Wszystko jest Względne' właśnie.
Kupiłam książkę i rzuciłam się konkretnie na to jedno opowiadanie. Było mega przeciętne, a poza tym miało tylko 40 stron. A dla osoby, która opowiadania czyta sporadycznie jest to zdecydowanie za mało.
Dzięki Bogu nie wydałam tych 32 złotych na darmo, bo w książce jest jeszcze 13 innych opowiadań różnej długości. Wszystkie oscylują wokół tematyki kryminalno-paranormalnej. Muszę przyznać, że niektóre są BARDZO w porządku.
Niektóre opowiadania faktycznie są mroczne. 'Siostrzyczki z Elurii' magicznie przerażające, przy 'Jeździe na Kuli' biło mi serce i prawie się poryczałam. Kilka z nich czytałam więcej niż dwa razy- ot tak dla zabawy.
Ja generalnie lubię dekadenckie klimaty i złe zakończenia. Happy Endy mnie drażnią, bo zazwyczaj to ich właśnie należy się spodziewać. We 'Wszystko jest względne' panuje zdrowy balans między złem a dobrem z lekką przewagą zła co w literaturze zawsze mnie cieszy.
Sam tytuł jest intrygujący.. 'Wszystko jest względne'. Wszystko czyli co? Granice strachu?


Ogólnie King jest spoko. Idealny do samolotu albo na plażę. Kiedyś  pamiętam musiałam czekać na lotnisku 15 godzin  i od śmierci z nudy uratowało mnie 'Blaze' Kinga. On tę książkę napisał pod pseudonimem Richard Bachman, że niby ta jego wczesna faza twórczości to nie był on tylko jakieś nie wiem.. alter ego.


Na wakacje myślę, że tomik jest tip-top. Żeby za dużo nie czytać, bo to wiadomo wakacje. Wtedy spokojnie czytamy sobie opowiadanko i z czystym sumieniem idziemy na wieczorną imprezę w beach barze.


PS. Byłabym wdzięczna za polecenie dobrej biografii.



w-co-sie-gapic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz